Jest huragan, są i fale - jak moglibyśmy coś takiego przegapić.
Pływanie wczoraj byłoby samobójstwem, ale dzisiaj wiatr trochę siadł i przestał padać śnieg, więc postanowiliśmy spróbować sił. Zawitaliśmy na kilka standardowych spotów, ale wszędzie pizgało złem. Stan morza był tak wysoki, że w większości miejsc, nawet nie było plaży, a na półwyspie, gdzie jesteśmy przyzwyczajeni do widoku palików, ich po prostu nie było widać pod wodą. Dopiero ostatni secret spot był przyjazny na tyle, że odważyliśmy się wejść do wody. Przyjazny, to w tym przypadku bardzo względne określenie. Tutaj po prostu była szansa, że wyjdziemy z tego bez szwanku na życiu i zdrowiu.
Jednym słowem zaliczyliśmy bardzo hardkorową sesję.
Poniżej kilka fotek, a jutro konkretna relacja filmowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz