środa, 4 marca 2015

A new point of view.

Wczoraj przeżyłem ciężką przeprawę na Bałtyku.
O mało sobie nie odpuściłem, ale na końcu wszystko się pięknie poukładało.

Kiedy przyjechałem na Rafkę, zastałem totalny kurnik.
O mało się nie pobeczałem, że znowu wrócę z niesmakiem do domu.
Postanowiłem sprawdzić Falezę i tam zastałem wyższe i równiejsze fale.
Szybka obczajka z brzegu i doszedłem do wniosku, że o ile uda mi się dobrze
spozycjonować, to jest szansa na złapanie kilku dobrych fal.

No właśnie. Moje pozycjonowanie wyglądało tak, że zanim zdążyłem
wypadlować na lineup i ustawić się do pierwszej fali,
już byłem pół kilometra dalej na wschód.
Tak silnego prądu na Bałtyku jeszcze nie widziałem.
Po kilku minutach zniosło mnie za Rozewie i wylądowałem dwa
wejścia dalej od Falezy, tam gdzie jest betonowy mur na głazach.

Już myślałem, że ta walka nie ma sensu i skończy się
na dziesięciominutowym moczeniu pianki.
Szczególnie, że nie miałem kasku, a mój kaptur jest ciut luźny
i przy pierwszym duck divie zsunął mi się na kark,
a lodowata woda zalała mi łepetynę i wlała się za kołnierz brrrr...
Postanowiłem jednak się nie poddawać
i zdecydowałem się złapać choć jedną sensowną falę.
Padlowałem jakby miało nie być jutra.
W pewnym momencie okazało się, że znalazłem się w miejscu osłoniętym
od zachodniego prądu, a jednak wysuniętym na tyle daleko,
żeby wyłapywać równe, duże fale swellowe.

To co na początku wydawało się moją porażką,
w końcu obróciło się na moją korzyść i miałem okazję
popływać chyba w najlepszym możliwym miejscu wczorajszego warunku.
Ogólnie wczorajsza fala to była taka typowa bałtycka klucha
przewalająca się leniwie w stronę brzegu - piana u góry, płasko na dole, w miarę równa.
Żadne tam barrele ani krótkie szybkie, intensywnie łamiące się przy brzegu slaby.

Koniec końców zaliczyłem fajną sesyjkę
i miałem dużo frajdy ze złapanych fal, szczególnie, że trzeba
było trochę pozakręcać i cutbackować, żeby utrzymać się w idealnym punkcie fali,
która ciągnęła całkiem długo.

No i na koniec muszę wspomnieć, że miałem okazję przetestować
moje nowe mocowanie kamerki, które kupiłem za grosze,
a może okazać się hitem sezonu.
W sumie cieszę się, że połamałem mocowania na Fuercie,
bo to zmusiło mnie do kombinowania.
Ujęcia są kocur, czekam tylko na jakieś tubujące fale !



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz