piątek, 18 grudnia 2015

Patato Foot - czyli jak sobie radzić zimą?

Dawno już nie publikowaliśmy żadnych głębszych wynurzeń,
więc dobra pora, by zamieścić jakieś mądrości w naszym dziale FAQ.

Dzisiaj chciałbym podzielić się z Wami najnowszym patentem,
który pozwoli Wam zostać dłużej w wodze zimą i nie zmarznąć,
ale przede wszystkim surfować bezpiecznie bez obawy o odmrożenie kończyn.

Sprawa jest poważna i nie należy tego bagatelizować.
Któryś już sezon z kolei pływamy przez cały rok, wliczając w to okres zimowy,
śnieżyce, orkany i inne lodowate wybryki natury.
Nie ma że boli - w grudniu i styczniu pojawiają się naprawdę rewelacyjne fale.
Właściwie, to najlepsze fale na Bałtyku udało mi się złapać właśnie w tych dwóch miesiącach.

Niestety woda jest zimna i czasami gruba pianka nie wystarczy.
Przekonałem się o tym w styczniu tego roku, kiedy to odmroziłem sobie
palec u lewej stopy i przez dwa miesiące wracało mi pełne czucie w tym miejscu.
Chodziłem do lekarza, łykałem kwas foliowy i inne syfy, żeby doprowadzić się do formy.
Na szczęście nie było to jakieś poważne odmrożenie, po prostu trochę jakby nie czułem palucha :)

W tym sezonie postanowiłem lepiej przygotować się do zimy.
Wiadomo gruba pianka to podstawa - 5/3 to minimum.
Ja używam 5/3 z dodatkowym vestem pod pianką na klatę.
Grube rękawice 5mm i solidny kaptur też oczywiście muszą być.
Z takim zestawem jesteście praktycznie bezpieczni od kolan w górę.
No i na koniec nogi, a właściwie stopy i palce u stóp.
Moim zdaniem są to części ciała, które najszybciej tracą ciepło
i które najłatwiej sobie odmrozić.
 
Na nieszczęście dla nas bodyboarderów są to również najbardziej kłopotliwe
kończyny do zabezpieczenia, z uwagi na to, że do pływania używamy płetw.
Jeżeli napchamy zbyt grubą warstwę pianki i założymy podwójne skarpety,
może okazać się, że będziemy mieli za ciasno i zaraz zaczną nas łapać skurcze.
Tak więc do tej pory były dwie opcje:
- albo marzną nam giry i pływamy krótko,
- albo drętwieją nam kulasy od skurczów i też pływamy krótko :D

Na szczęście el Sikorro, genialny myśliciel i wynalazca
wymyślił patent i Wasze capiące wołem kapciory są już bezpieczne.
Oto co sprokurowałem: 
Patato Foot - Taddddaaaaaaammmm...
W skrócie napycham na paluchy tyle pianki, że jak założę skarpetę,
to syra wygląda jak kartofel :D :D :D
No dobra, ale to nie jest takie proste, bo przecież,
jak sam wcześniej pisałem - za dużo pianki przyczynia się do powstawania skurczy.

Ok poniżej opisuję schemat postępowania:

1. Kupujesz drugą parę płetw do pływania zimą. Muszą być za duże co najmniej o pełen rozmiar.
Ja normalnie używam L, więc na zimę kupiłem XL.
Jak założę je na goła stopę, to tak jakbym włożył stopę w buta starszego brata.
Muszą być duużo za duże i mieć dużo luzu.

2. Bierzesz dwie lub trzy pary starych skarpet piankowych i wycinasz z nich
tylko palce. Najlepiej jak nie są ucięte dokładnie w tych samych miejscach,
tylko niech jedna para zakrywa tylko same palce, druga para trochę dłuższa itp.

3. Na koniec zakładasz dwie pary zwykłych skarpet z Decathlonu.
Ważne, żeby to nie były buty piankowe, bo te mają za dużo gumy na podeszwie,
tylko zwykłe 3mm skarpety z cienkim spodem.

4. Wkładasz wszystko warstwami na stopy zaczynając od najmniejszych części na paluchy,
a kończąc na całych skarpetach.

Efekt jest taki, że na samych palcach masz gruuubą warstwę pianki,
a na śródstopiu, tam gdzie leży krawędź płetwy i najbardziej prawdopodobne, 
że złapie skurcz, jest luz i wygoda. Przy takiej kombinacji, za duże płetwy,
już nie są za duże, ale zamieniają się w ciepłe i wygodne miejsce dla Waszych syrek.
Dodatkowym atutem jest to, że sama powierzchnia płetwy jest większa
i macie dodatkowe kopnięcie i powera, a przez to przyśpieszenie do fali jest lepsze !!!

Poniżej foto prezentacja mojego kartoflowego wynalazku :D
Dodam tylko, że podczas ostatnich dwugodzinnych sesji w grudniu
nie tylko nie było mi zimno w stopy, ale wyszedłem z wody z ciepłymi nogami.
Totalnie ciepło - jakbym pływał w lecie. Nieźle co ?






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz